
The Album Leaf
"A Chorus of Storytellers"
Sub Pop 2010r.

Mój pierwszy kontakt z twórczością Jimmy'ego LaValle'a dobrze liustruje poniższa grafika:

Jasno z tego wynika, że spotkanie było dość inspirujące. Przy balsamicznej muzyce The Album Leaf jakoś łatwiej przychodziło mi lanie wody w Wordzie. Dziś historia zatoczyła koło. Terminy znów gonią, a z nieba oprócz białego puchu spada kolejny muzyczny "listek" od LaValle'a. Czy jego muzyka i tym razem pomoże mi domknąć kolejny rozdział pisarskiego "dzieła życia"?
Szanse będą niewielkie, ale bynajmniej nie dlatego, że to zła płyta. Wręcz przeciwnie - jest dobra. Po raz pierwszy LaValle zrezygnował z bycia "Zosią samosią", na rzecz nagrania albumu z grupką muzyków. Dzięki temu niektóre kompozycje nabrały "piosenkowych" kształtów. Pewien zwrot zapowiadał już promujący wydawnictwo singiel "Falling From the Sun"(do przesłuchania tutaj). Ale na krążku znajdują się też inne przebojowe kawałki, chociażby "There Is a Wind", czy "We Are". Właśnie owa przebojowość powoduje, że album jest zbyt absorbujący, żeby połączyć go z pisaniem. Ryzyko byłoby ogromne.
Jednak oprócz nowych, przebojowych momentów, mamy również starego dobrego LaValle'a. Fani poprzednich płyt nie będą więc zawiedzeni. Znajdą ambientowo-postrockowe "Blank Pages" i "Stand Still", jak i pozbawiony zbytniej ornamentyki "Summer Fog". W "Tied Knotes" i "Within Dreams" usłyszą zaś echa twórczości Sigur Rós (wszak po raz kolejny przy produkcji płyty The Album Leaf, swoje islandzkie palce maczał "Jónsi" Birgisson). Mi ten muzyczny koktajl smakował. Wprawdzie nie przyczyni się do napisania rozdziału magisterki, ale przynajmniej zainspirował do napisania tej recenzji.
Arek
Nie wiem czy jesteś chory, czy może lubisz wcierać coś w siebie, ale słowo "balsamiczne" przy Twoich opisach pojawia się już drugi (i zapewne nie ostatni) raz :) Moim zdaniem to babski fetysz, a to pedalstwo :P
OdpowiedzUsuńza nim zacznę czytać czy też może słuchać, mam jedno pytanie. czy to muzyka z indii?
OdpowiedzUsuńCardiganki są teraz indie Panie Roni, cardiganki :) Idealne na melanż ostateczny :)
OdpowiedzUsuńBurial albo Radiohead są bardziej indie od The Album Leaf, jeśli za kryterium weźmiemy pierwotne znaczenie słowa 'independent' :)
OdpowiedzUsuńa teraz quiz
OdpowiedzUsuńco muzyką jest a co nie jest?
proszę się odnieść do prezentowanego linku
http://www.youtube.com/watch?v=Zi49W3sb27I&feature=related
Roni, kurde, na noc?! Weź już wtul się w jaśka. Psujesz mi koncepcję na sen!
OdpowiedzUsuń