GOLDEN SLUMBERS. BLOG MUZYCZNO - FILMOWY NA CZASY KRYZYSU.

Żyjemy w czasach, w których Czesia z "Klanu" pisze książkę o tym jak stać się sławną, a idiota wspinający się po piorunochronie jest postacią kultową. Dlatego tak bardzo potrzebne są w Polsce prawdziwe autorytety. A blog "Golden Slumbers" to prawda 24 razy na akapit.

3 lut 2010

WPADŁO MI W UCHO #2: W LICZBIE MNOGIEJ.


The Album Leaf
"A Chorus of Storytellers"
Sub Pop 2010r.




Mój
pierwszy kontakt z twórczością Jimmy'ego LaValle'a dobrze liustruje poniższa grafika:


Jasno z tego wynika, że spotkanie było dość inspirujące. Przy balsamicznej muzyce The Album Leaf jakoś łatwiej przychodziło mi lanie wody w Wordzie. Dziś historia zatoczyła koło. Terminy znów gonią, a z nieba oprócz białego puchu spada kolejny muzyczny "listek" od LaValle'a. Czy jego muzyka i tym razem pomoże mi domknąć kolejny rozdział pisarskiego "dzieła życia"?

Szanse będą niewielkie, ale bynajmniej nie dlatego, że to zła płyta. Wręcz przeciwnie - jest dobra. Po raz pierwszy LaValle zrezygnował z bycia "Zosią samosią", na rzecz nagrania albumu z grupką muzyków. Dzięki temu niektóre kompozycje nabrały "piosenkowych" kształtów. Pewien zwrot zapowiadał już promujący wydawnictwo singiel "Falling From the Sun"(do przesłuchania tutaj). Ale na krążku znajdują się też inne przebojowe kawałki, chociażby "There Is a Wind", czy "We Are". Właśnie owa przebojowość powoduje, że album jest zbyt absorbujący, żeby połączyć go z pisaniem. Ryzyko byłoby ogromne.


Jednak oprócz nowych, przebojowych momentów, mamy również starego dobrego LaValle'a. Fani poprzednich płyt nie będą więc zawiedzeni. Znajdą ambientowo-postrockowe "Blank Pages" i "Stand Still", jak i pozbawiony zbytniej ornamentyki "Summer Fog". W "Tied Knotes" i "Within Dreams" usłyszą zaś echa twórczości Sigur Rós (wszak po raz kolejny przy produkcji płyty The Album Leaf, swoje islandzkie palce maczał "Jónsi" Birgisson). Mi ten muzyczny koktajl smakował.
Wprawdzie nie przyczyni się do napisania rozdziału magisterki, ale przynajmniej zainspirował do napisania tej recenzji.

Arek

6 komentarzy:

  1. Nie wiem czy jesteś chory, czy może lubisz wcierać coś w siebie, ale słowo "balsamiczne" przy Twoich opisach pojawia się już drugi (i zapewne nie ostatni) raz :) Moim zdaniem to babski fetysz, a to pedalstwo :P

    OdpowiedzUsuń
  2. za nim zacznę czytać czy też może słuchać, mam jedno pytanie. czy to muzyka z indii?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cardiganki są teraz indie Panie Roni, cardiganki :) Idealne na melanż ostateczny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Burial albo Radiohead są bardziej indie od The Album Leaf, jeśli za kryterium weźmiemy pierwotne znaczenie słowa 'independent' :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a teraz quiz
    co muzyką jest a co nie jest?
    proszę się odnieść do prezentowanego linku
    http://www.youtube.com/watch?v=Zi49W3sb27I&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  6. Roni, kurde, na noc?! Weź już wtul się w jaśka. Psujesz mi koncepcję na sen!

    OdpowiedzUsuń